Jeśli
myślisz, że w pustym opakowaniu po kremie już nic nie ma to jesteś w
ogromnym błędzie. Na ściankach opakowania zostały jeszcze „całe góry”
kremu. Dowiedź się, zatem jak możesz w bardzo łatwy sposób dostać się do
tych resztek i dzięki temu zaoszczędzić kilka złotych.
6
rano. Dzwoni budzik. Zaspana zwlekasz się z łóżka i powolnym krokiem
drepczesz do łazienki. Szybki prysznic połączony z myciem głowy sprawia,
że w końcu całkowicie się rozbudzasz. Z uśmiechem na ustach stajesz
naprzeciwko lustra i dziwiąc się sama sobie jak Bóg mógł stworzyć coś
tak pięknego i seksownego jak ty, szykujesz potrzebne Ci do podkreślenia
swojej urody kosmetyki i inne dziwne sprzęty. Sięgasz po swój ulubiony,
wypróbowany krem przeciwzmarszczkowy (który swoją drogą nie jest Ci
wcale potrzebny 😁), odkręcasz tubkę i mocno ściskając próbujesz
wycisnąć potrzebną Ci ilość. Ale co to? Nic nie wychodzi? Ooo nieee!
Skończył się!
Ale czy, aby na pewno?
Koniec tej historii jest taki, że po kilku nieudanych próbach wyciśnięcia kremu z tubki, pełna gniewu i złości (która swoją drogą bardzo szkodzi piękności) wyrzucasz „puste” opakowanie do śmietnika i spotykając w kuchni swojego męża zrzucasz na niego wszystkie winy :)
Ale, czy opakowanie, które wyrzuciłaś rzeczywiście było puste? Otóż niekoniecznie!
Wiem, że istnieje takie zjawisko jak grawitacja, przyciąganie ziemskie, które powinno spowodować, że krem znajdujący się w tubce postawionej główką w dół powinien spłynąć, ale… ale niestety w większości przypadków tak się nie dzieje i zaskakująco duża część specyfiku zostaje na ściankach opakowania.
Aby wydobyć resztki kremu, który pozostał w „pustym” opakowaniu”, nie pozostaje nam nic innego jak po prostu wziąć nożyczki lub ostry nóż i przeciąć ową tubkę. Po wykonaniu tej czynności naszym oczom powinny ukazać się „całe góry” substancji zalegającej na ściankach, przy zgrzewie oraz tuż przy samym ujściu z tubki.
W celu zabezpieczenia naszego kremu przed wysychaniem należy teraz górną część nasunąć na dolną i otrzymujemy elegancką miniaturkę naszego ulubionego kosmetyku. Dzięki temu prostemu zabiegowi będziemy mogli spokojnie, przez kilka najbliższych dni cieszyć się możliwości stosowania owego preparatu i zaoszczędzimy kilka złotych.
Ale jak dużo tego kremu zostaje w tubce?
Oczywiście, to zależy od wielu czynników tj. kształt opakowania, czy konsystencja substancji w niej się znajdującej. Nigdy nie przeprowadzałem szczegółowych pomiarów, które dałyby jakiś w miarę konkretny i miarodajny wynik, jednak na moje oko w „pustej” pozostaje od 5 do 10% balsamu, kremu czy innego tam smarowidła.
Swoją drogą może warto wybyło jednak zrobić mały test :)
Tak się składa, że „skończył” się mój balsam do ciała. Kilkukrotne próby wydobycia substancji z opakowania skończyły się totalnym fiaskiem. Opakowanie wydaje się być puste. Przecinam plastik i z ogromną dokładnością przekładam pozostałości balsamu do zważonego wcześniej pojemniczka, który z kolei kładę na odpowiednio wytarowaną wagę. Według wskazań mojej wagi, w „pustym” opakowaniu pozostało: 20 gram balsamu. Pozostaje tylko obliczyć jaki jest to procent całości.
Teraz ważę samo opakowanie po balsamie (obie połóweczki jednocześnie). Według wskazań wagi opakowanie waży: 47 gram.
Teraz czas na małą sztuczkę bez, której nic nie obliczę. Muszę kupić nowy balsam (oczywiście taki sam), aby móc obliczyć ile waży całe, nowe opakowanie.
Mając już nowy balsam, szybko wrzucam go na wagę i dowiaduje się, że waży on: 537 gram.
Znając zatem wagę całego, nowego balsamu (537 g), wagę pustego opakowania (47 g) i resztek w nim się znajdujących (20 g) z łatwością mogę obliczyć ile procent substancji udało mi się wygrzebać z „pustego” pojemnika.
Końcowy wynik: 4,081%
Z mojego doświadczenia wyszło mi, że w „pustym” opakowaniu pozostało 4,081% kremu. Ale myślę, że wynik ten śmiało mógłby wzrosnąć do 5% gdyby udało mi się lepiej zebrać krem ze ścianek, w co już nie chciało mi się tak bawić, bo szkoda mi było czasu :)
Powiem Wam tylko, że pozostałą resztką kremu udało mi się jeszcze posmarować 3 razy :)
OK. zaraz pewnie usłyszę od Was, że dla kilku marnych złotych nie ma co się bawić w takie rozcinanki i w przypadku kosmetyków za 5 złotych może rzeczywiście nie być to warte zachodu, ale moje drogie Panie (bo to Wy zdecydowanie częściej używacie wszelkiego rodzaju kremów i innych specyfików) wasze smarowidła kosztują czasem duuużo więcej niż 5 złotych, dlatego też te kilka procent kremu pozostawione w „pustej” tubce ma zdecydowanie większą wartość. Jeśli dalej twierdzisz, że dla 5 czy 10 zł nie ma co się spinać, to wyciągnij ze swojego portfela piątaka lub nawet dyszkę i wyrzuć ją do śmieci. Zrobisz to? Wątpię. Dlaczego zatem miałabyś wyrzucać niewykorzystany do końca krem?
Wiem, że to śmierdzi skąpstwem, ale dla mnie wyrzucanie opakowania, w którym coś jeszcze zostało, jest zwykłym marnotrawstwem i wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Jeżeli stać Cię na to, to ok. Rób jak uważasz. Dla mnie zarobienie tych kilku złotych wiąże się z ciężką pracą, dlatego wolę jak moje pieniądze nie uciekają z mojego portfela w tak głupi sposób. Ale ja, to ja :)
Napisz mi proszę co sądzisz o mojej propozycji? Czy jest to wyraz szczytu skąpstwa, czy może fajny sposób na mądre wykorzystanie produktu do samego końca? Szczerze, jestem bardzo ciekaw co sądzisz na ten temat. A może już od dawna robisz tak ze swoimi kosmetykami lub znasz jakieś inne ciekawe patenty na lepsze wykorzystanie posiadanych kremów, balsamów itp.? Napisz proszę, krótki komentarz. Będę bardzo wdzięczny :)
---
Ale czy, aby na pewno?
Koniec tej historii jest taki, że po kilku nieudanych próbach wyciśnięcia kremu z tubki, pełna gniewu i złości (która swoją drogą bardzo szkodzi piękności) wyrzucasz „puste” opakowanie do śmietnika i spotykając w kuchni swojego męża zrzucasz na niego wszystkie winy :)
Ale, czy opakowanie, które wyrzuciłaś rzeczywiście było puste? Otóż niekoniecznie!
Nie wszystko co się skończyło jest puste:
Wiem, że istnieje takie zjawisko jak grawitacja, przyciąganie ziemskie, które powinno spowodować, że krem znajdujący się w tubce postawionej główką w dół powinien spłynąć, ale… ale niestety w większości przypadków tak się nie dzieje i zaskakująco duża część specyfiku zostaje na ściankach opakowania.
Aby wydobyć resztki kremu, który pozostał w „pustym” opakowaniu”, nie pozostaje nam nic innego jak po prostu wziąć nożyczki lub ostry nóż i przeciąć ową tubkę. Po wykonaniu tej czynności naszym oczom powinny ukazać się „całe góry” substancji zalegającej na ściankach, przy zgrzewie oraz tuż przy samym ujściu z tubki.
W celu zabezpieczenia naszego kremu przed wysychaniem należy teraz górną część nasunąć na dolną i otrzymujemy elegancką miniaturkę naszego ulubionego kosmetyku. Dzięki temu prostemu zabiegowi będziemy mogli spokojnie, przez kilka najbliższych dni cieszyć się możliwości stosowania owego preparatu i zaoszczędzimy kilka złotych.
Ale jak dużo tego kremu zostaje w tubce?
Oczywiście, to zależy od wielu czynników tj. kształt opakowania, czy konsystencja substancji w niej się znajdującej. Nigdy nie przeprowadzałem szczegółowych pomiarów, które dałyby jakiś w miarę konkretny i miarodajny wynik, jednak na moje oko w „pustej” pozostaje od 5 do 10% balsamu, kremu czy innego tam smarowidła.
Swoją drogą może warto wybyło jednak zrobić mały test :)
Tak się składa, że „skończył” się mój balsam do ciała. Kilkukrotne próby wydobycia substancji z opakowania skończyły się totalnym fiaskiem. Opakowanie wydaje się być puste. Przecinam plastik i z ogromną dokładnością przekładam pozostałości balsamu do zważonego wcześniej pojemniczka, który z kolei kładę na odpowiednio wytarowaną wagę. Według wskazań mojej wagi, w „pustym” opakowaniu pozostało: 20 gram balsamu. Pozostaje tylko obliczyć jaki jest to procent całości.
Teraz ważę samo opakowanie po balsamie (obie połóweczki jednocześnie). Według wskazań wagi opakowanie waży: 47 gram.
Teraz czas na małą sztuczkę bez, której nic nie obliczę. Muszę kupić nowy balsam (oczywiście taki sam), aby móc obliczyć ile waży całe, nowe opakowanie.
Mając już nowy balsam, szybko wrzucam go na wagę i dowiaduje się, że waży on: 537 gram.
Znając zatem wagę całego, nowego balsamu (537 g), wagę pustego opakowania (47 g) i resztek w nim się znajdujących (20 g) z łatwością mogę obliczyć ile procent substancji udało mi się wygrzebać z „pustego” pojemnika.
Końcowy wynik: 4,081%
Z mojego doświadczenia wyszło mi, że w „pustym” opakowaniu pozostało 4,081% kremu. Ale myślę, że wynik ten śmiało mógłby wzrosnąć do 5% gdyby udało mi się lepiej zebrać krem ze ścianek, w co już nie chciało mi się tak bawić, bo szkoda mi było czasu :)
Powiem Wam tylko, że pozostałą resztką kremu udało mi się jeszcze posmarować 3 razy :)
Podsumowanie:
OK. zaraz pewnie usłyszę od Was, że dla kilku marnych złotych nie ma co się bawić w takie rozcinanki i w przypadku kosmetyków za 5 złotych może rzeczywiście nie być to warte zachodu, ale moje drogie Panie (bo to Wy zdecydowanie częściej używacie wszelkiego rodzaju kremów i innych specyfików) wasze smarowidła kosztują czasem duuużo więcej niż 5 złotych, dlatego też te kilka procent kremu pozostawione w „pustej” tubce ma zdecydowanie większą wartość. Jeśli dalej twierdzisz, że dla 5 czy 10 zł nie ma co się spinać, to wyciągnij ze swojego portfela piątaka lub nawet dyszkę i wyrzuć ją do śmieci. Zrobisz to? Wątpię. Dlaczego zatem miałabyś wyrzucać niewykorzystany do końca krem?
Wiem, że to śmierdzi skąpstwem, ale dla mnie wyrzucanie opakowania, w którym coś jeszcze zostało, jest zwykłym marnotrawstwem i wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Jeżeli stać Cię na to, to ok. Rób jak uważasz. Dla mnie zarobienie tych kilku złotych wiąże się z ciężką pracą, dlatego wolę jak moje pieniądze nie uciekają z mojego portfela w tak głupi sposób. Ale ja, to ja :)
Napisz mi proszę co sądzisz o mojej propozycji? Czy jest to wyraz szczytu skąpstwa, czy może fajny sposób na mądre wykorzystanie produktu do samego końca? Szczerze, jestem bardzo ciekaw co sądzisz na ten temat. A może już od dawna robisz tak ze swoimi kosmetykami lub znasz jakieś inne ciekawe patenty na lepsze wykorzystanie posiadanych kremów, balsamów itp.? Napisz proszę, krótki komentarz. Będę bardzo wdzięczny :)
---
Podobało się? Jeśli tak to nie zapomnij podzielić się powyższym artykułem ze znajomymi klikając w ikonki z lewej strony.
Będzie mi niezmiernie miło jeśli weźmiesz też udział w dyskusji i zostawisz po sobie komentarz :)
Zapraszam Cię również na mojego Facebooka- tutaj
Aby być automatycznie powiadamianym o nowych wpisach zapisz się na Newsletter- tutaj
Pozdrawiam/Wojtek
od dawna tak robię! nie uważam, żeby miało to cokolwiek wspólnego ze skąpstwem. myślę, że świadome wyrzucanie resztek dobrego kosmetyku pozostałych w opakowaniu to wyraz lenistwa i marnotrawstwo. nie wspominając już, że produkowanie większej ilości śmieci niż jest to konieczne i wyrzucanie do śmieci, czegoś co wcale nie jest śmieciem i mogłoby zostać wykorzystane jest bardzo nieekologiczne.
OdpowiedzUsuńufff myślałem, że tylko ja mam takie zdanie na ten temat :) cieszę się, że inni myślą tak samo jak ja w tej kwestii.
UsuńOd dawna w ten sposób robię ;-) Bardzo fajnie, że jest jeszcze duch oszczędności gdzieś w narodzie ;-D
OdpowiedzUsuńJest jest. o to się nie martw. Myślę, że nas oszczędnych jest coraz więcej :)
UsuńNiejednokrotnie ten sposób był dla mnie zbawienny jak przed samym zabiegiem okazywało się, że kosmetyk się skończył;D
OdpowiedzUsuńPo rozcięciu widać było, że jednak się nie skończył;D
A to sztuczka. A mówią, że pustego to i Salomon nie naleje :)
OdpowiedzUsuńJa również tak robię nie tylko z kremem ale i z pozostałymi artykułami chemii gospodarczej, detergentami, kosmetykami itp. Zwracam uwagę, żeby produkt był wykorzystany do samego końca. W innym przypadku jak autor słusznie zauważył moje pieniądze lądują w pojemniku na odpady :)
OdpowiedzUsuńejj. jestem pod ogromnym wrażeniem jak dużo osób w ten sposób dba o to, aby wykorzystac zakupione rzeczy do końca. Nie sądziłem, spotkam się z takim zainteresowanie i odzewem. Dzięki za głos w sprawie, gdyż jest on bardzo cenny. Masz rację, w podobnie można robić z chemią i innymi rzeczami. Ważne aby pilnować tego żeby nie wyrzucać do śmietnika niewykorzystanych produktów.
UsuńZawsze warto z każdej tubki, również po ketchupie wycisnąć wszystko do samego końca. Nie po to ciężko pracujemy na pieniądze, żeby później je wyrzucać do śmieci :)
OdpowiedzUsuńZgadza się. Oczywiście to są groszowe sprawy, ale są to nasze pieniądze.
UsuńJa mam to samo ale z keczupem. Zawsze rozcinam butelkę, bo można zbankrutować, moja rodzinka zużywa 4 opakowania keczupu na miesiąc... Nie sądzę żeby to było skąpstwo, po prostu racjonalne zachowanie. Przez całe życie uda się w ten sposób zaoszczędzić sporo pieniędzy, a pro ekologicznym powiem że to również większa dbałość o środowisko nie wyrzucać pozostałości po kremie czy inncyh specyfikach.
OdpowiedzUsuńWiadomo, że to są groszowe sprawy, ale raczej chodzi tu o sam fakt. Skoro coś kupiłem, za na prawdę ciężko zarobione pieniądze to głupotą teraz by było to zmarnować i wyrzucić część produktu do kosza.
Usuń